piątek, 10 października 2014

Terry Goodkind.


                                          Terry Goodkind, czyli o high fantasy słów kilka.

Powieści z serii Miecz prawdy T. Goodkinda.

Kiedy w 1994 roku nikomu wówczas nieznany Terry Goodkind zadebiutował na arenie literackiej swoją powieścią Pierwsze prawo magii nikt, (z samym autorem włącznie) nie przypuszczał że oto rodzi się cykl high fantasy, który będzie bawił kolejne pokolenia czytelników na przestrzeni dwudziestu lat. Szesnaście wydanych powieści i opowiadań, miliony dolarów przychodu ze sprzedaży książek,praw do ekranizacji i liczona w milionach rzesza fanów przygód Richarda i Kahlan, raz na zawsze utwierdziły ten gatunek literacki w świadomości czytelników ze wszystkich stron świata. 

W metodologii lingwistycznej, epoki tej nauki umownie dzieli się na "Przed Chomskym" i "Po Chomskym", co w przypadku literatury fantasy można sparafrazować jako "Po Tolkienie" i "Przed Goodkindem". To co łączy obu wielkich pisarzy to rzadki dar kreowania całego uniwersum, z jego skomplikowaną historią, geografią i stosunkami społecznymi. Stopień złożoności kreowanych światów, a także ich drobiazgowość i przede wszystkim konsekwencja nadająca im spójność występuje tylko u najlepszych tego gatunku. Wielu młodych, ambitnych pisarzy stara się naśladować ten styl, jednak nieudolnie, ich kopie pozostają jedynie miernymi cieniami swoich pierwowzorów, jak na przykład cykl Dziedzictwo Christophera Paoliniego, który skądinąd jest dobrym produktem sprawnego rzemieślnika, jednak mocno ograniczonym przez nieumiejętność zostawiania wyobraźni czytelnika przestrzeni do dowolnych domysłów, co mogłoby zdjąć z jego barków zbędny ciężar nadmiernie przejrzystego świata. Co do stylu i treści książek z cyklu Miecz Prawdy, są one bardzo odmienne od tego co oferuje nam Tolkien w swoim "Władcy Pierścieni" i późniejszym "Silmarilionie". U Goodkinda nie sposób znaleźć polityczną poprawność i akademicką elokwencje Tolkiena, jego proza jest prosta, precyzyjna ale także brutalna i nie pozbawiona wulgaryzmów, śmiałych opisów seksu i przemocy. Podczas gdy  oksfordczyk serwuje nam okrojoną i wygładzoną wersję rzeczywistości Goodkind nie ucieka od świadomości ze świat to brutalne i okrutne miejsce, stara się dobitnie pokazać to czytelnikowi zalewając nas morzem przemocy i śmierci, która jednocześnie nie jest tak obcesowa jak ta , którą znaleźć możemy chociażby u słynnego ostatnio Georga R.R Martina.

Magia w Mieczu Prawdy jest tym samym czym była dla J.K Rowling, paliwem subtelnie nadającym tempa biegowi wydarzeń, a nie jak to mają w zwyczaju młodzi pisarze przełomu wieków,aksjomatem wszystkiego. Co ciekawe,Goodkind nie tworzy sztuki dla sztuki, wszystkie jego dzieła (używam tego słowa z premedytacją) starają się przemycić wartości moralne, dać zaczątek do debaty nad sprawami ważkimi dla autora. Ten trend  charakterystyczny jest dla fantasy drugiej połowy XX wieku, co ma swoje poważne następstwa. Dzisiaj to literatura science fiction i fantasy są nośnikami idei i filozoficznej debaty. Zapomnijcie o Kafce! Zapomnijcie o Gombrowiczu ! W erze rewolucji informatycznej młody człowiek szuka informacji podanej w sposób przyjemny i przejrzysty, skończyła się era sugestii i wysublimowanej metafory które wciska się nam w szkole, niczym nie przymierzając czopek, twierdząc jednocześnie ze to konieczna męka. Na szczęście powoli w głowach reformatorów edukacji i polityków na zachodzie zaczyna się rozjaśniać, więc możemy mieć nadzieję że zastąpienie Homera twórcami bliższymi naszej kulturze i cywilizacji pozostaje tylko kwestią czasu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz