piątek, 17 października 2014

Sieć-Ostatni Bastion SS

Autor:Bogusław Wołoszański
Wydawnictwo:"Wołoszański" Sp.z o.o
Ilość stron:335
Cena detaliczna:38,99 zł



"Oparta na faktach powieść Bogusława Wołoszańskiego odkrywa mroczny świat walki wywiadów o hitlerowskie tajemnice ukrywane w podziemiach zamków i betonowych sztolniach. Ci,którzy te tajemnice posiedli,zatarli ślady i zniszczyli dokumenty uznając, że prawda może być zbyt szokująca." 






Mylą się Ci, którzy sądzą że sięgając po tą książkę, będą mieli do czynienia z kolejnym suchym zapisem historycznych faktów, z których przecież ów znany redaktor i dziennikarz słynie. "Sieć", to pasjonująca powieść z pogranicza sensacji i powieści historycznej, w dużej mierze osadzona w ostatnich latach II wojny światowej. Głównym bohaterem jest oficer polskiego wywiadu Jan Tarnowski, pseudonim Martin Jorg, który przyjmuje i wykonuje zadania operacyjne od swoich nowych przełożonych- rządu Jego Królewskiej Mości. I choć duża część Sieci poświęcona jest przygodom dzielnego oficera z nad Wisły, jest tylko częścią wielowątkowej fabuły, z pozoru enigmatycznej, jednak zgrabnie układającej się w większą całość. Nie jest to jednak barwna i naginająca rzeczywistość opowieść w stylu przygód Jamesa Bonda, autor, z zamiłowania historyk bardzo poważnie podchodzi do kwestii realizmu, faktów historycznych i czystego, zdrowego rozsądku szacującego prawdopodobieństwo wydarzeń. Tam, gdzie historia pozostawiła czarne luki Wołoszański tworzy prawdopodobne scenariusze, nie prowadzi ich jednak do końca zostawiając przestrzeń do domysłów,spekulacji i ewentualnego zapełnienia ich prawdą, gdy ta ujrzy światło dziennie.

Udanym zabiegiem uwierzytelniającym Jorga jest próba uczynienia go bohaterem wielowymiarowym. Ku mojej uciesze autor Sensacji XX wieku staje okoniem w stosunku do współczesnej Bogo-ojczyźnianej narracji, uwypuklającej to co w naszych bohaterach piękne i szlachetne, a zamiatającej pod dywan to co mroczne i niejasne. Nie oznacza to bynajmniej że Wołoszański nie docenia bohaterstwa, odwagi , sprytu i intelektu, wręcz przeciwnie, jak każdy dobry historyk (choć nie jest nim z wykształcenia), to co dobre chwali, a to co złe gani. Czytelnik wymagający dostanie dużą dawkę dobrze spędzonego czasu,a ten mniej wymagający z pewnością będzie zawiedziony, ponieważ Sieć pozbawiona jest zbędnych ozdobników, pomimo tego akcja płynie wartko i wzbiera w momentach kulminacyjnych wybuchając jak gejzer. Powieść trzymająca w napięciu i zdecydowanie godna polecenia.


Bogusław Wołoszański-ur 22. marca 1950 w Piotrkowie Trybunalskim, dziennikarz i popularyzator historii, autor wielu książek o tematyce historycznej. Pomysłodawca i autor programu telewizyjnego i radiowego "Sensacje XX wieku"

środa, 15 października 2014

Montgomery-Sibylle Lewitscharoff

"Rzym,rok 1999. Znany producent filmowy Montgomery Cassini-Stahl realizuje marzenie swojego życia-nową ekranizację Żyda Süba, filmu znanego do tej pory jako dzieło nazistowskiej propagandy. Podczas zdjęć piętrzą się trudności,a gdy odtwórca głównej roli znika w rzymskich spelunkach. Cassini zmuszony jest go zastąpić. tymczasem w życiu tego inteligentnego i wpływowego mężczyzny pojawia się niespodziewanie piękna kobieta..." 











Montgomery to lektura niepokojąca, jedna z tych które wymuszają na odbiorcy niekoniecznie przyjemną refleksję, nad istotą człowieczeństwa i śmierci.  Nie jest to jednak niepokój w stylu Hemingwaya, bliżej mu do Edgara Allana Poe i jego Zabójstwa przy Rue Morgue. Poe poświęcił wiele atramentu dedukcyjnej analizie mordu, S.L z kolei, woli ukierunkować uwagę czytelnika na skomplikowaną naturę ludzką, z wszystkimi jej ciemnymi zakamarkami, rzucającymi cień na nasze "Ja". Nie trudno nie zauważyć podobieństwa pomiędzy Cassinim a Phileasem Foggiem Juliusza Verne'a, jednak o ile łączący obu panów flegmatyzm, jak i XIX wieczna kindersztuba są bliźniacze to mają na celu zbudowanie dwóch, różnych atmosfer. Fogg ma bawić, budować atmosferę komizmu, w przypadku Cassiniego jest to zabieg uwypuklający dramat bycia perfekcjonistą. Znaczące dla samej opowieści są wątki z dzieciństwa głównego bohatera, przedstawiane w formie retrospekcji i przyozdobione komentarzem samego Cassiniego.  Sibylle Lewitscharoff odrobiła lekcje, emocje we wspomnieniach Cassiniego doskonale oddają uczucia, które towarzyszyły mieszkańcom zrujnowanej III Rzeszy,pędzącej na spotkanie ze swoją śmiercią. Montgomery nie jest w żadnym stopniu wybitnym dziełem, jest natomiast bardzo dobrą książką która może nam umilić długi, jesienny wieczór.


Sibylle Lewitscharoff, ur.w 1954 roku w Stuttgarcie,mieszka w Berlinie. Jest autorką audycji i słuchowisk radiowych.esejów i opowiadań. Do tej pory opublikowała trzy książki. Za swoją pierwszą powieść Pong otrzymała w 1998 roku nagrodę Ingeborg Bachman.

piątek, 10 października 2014

Terry Goodkind.


                                          Terry Goodkind, czyli o high fantasy słów kilka.

Powieści z serii Miecz prawdy T. Goodkinda.

Kiedy w 1994 roku nikomu wówczas nieznany Terry Goodkind zadebiutował na arenie literackiej swoją powieścią Pierwsze prawo magii nikt, (z samym autorem włącznie) nie przypuszczał że oto rodzi się cykl high fantasy, który będzie bawił kolejne pokolenia czytelników na przestrzeni dwudziestu lat. Szesnaście wydanych powieści i opowiadań, miliony dolarów przychodu ze sprzedaży książek,praw do ekranizacji i liczona w milionach rzesza fanów przygód Richarda i Kahlan, raz na zawsze utwierdziły ten gatunek literacki w świadomości czytelników ze wszystkich stron świata. 

W metodologii lingwistycznej, epoki tej nauki umownie dzieli się na "Przed Chomskym" i "Po Chomskym", co w przypadku literatury fantasy można sparafrazować jako "Po Tolkienie" i "Przed Goodkindem". To co łączy obu wielkich pisarzy to rzadki dar kreowania całego uniwersum, z jego skomplikowaną historią, geografią i stosunkami społecznymi. Stopień złożoności kreowanych światów, a także ich drobiazgowość i przede wszystkim konsekwencja nadająca im spójność występuje tylko u najlepszych tego gatunku. Wielu młodych, ambitnych pisarzy stara się naśladować ten styl, jednak nieudolnie, ich kopie pozostają jedynie miernymi cieniami swoich pierwowzorów, jak na przykład cykl Dziedzictwo Christophera Paoliniego, który skądinąd jest dobrym produktem sprawnego rzemieślnika, jednak mocno ograniczonym przez nieumiejętność zostawiania wyobraźni czytelnika przestrzeni do dowolnych domysłów, co mogłoby zdjąć z jego barków zbędny ciężar nadmiernie przejrzystego świata. Co do stylu i treści książek z cyklu Miecz Prawdy, są one bardzo odmienne od tego co oferuje nam Tolkien w swoim "Władcy Pierścieni" i późniejszym "Silmarilionie". U Goodkinda nie sposób znaleźć polityczną poprawność i akademicką elokwencje Tolkiena, jego proza jest prosta, precyzyjna ale także brutalna i nie pozbawiona wulgaryzmów, śmiałych opisów seksu i przemocy. Podczas gdy  oksfordczyk serwuje nam okrojoną i wygładzoną wersję rzeczywistości Goodkind nie ucieka od świadomości ze świat to brutalne i okrutne miejsce, stara się dobitnie pokazać to czytelnikowi zalewając nas morzem przemocy i śmierci, która jednocześnie nie jest tak obcesowa jak ta , którą znaleźć możemy chociażby u słynnego ostatnio Georga R.R Martina.

Magia w Mieczu Prawdy jest tym samym czym była dla J.K Rowling, paliwem subtelnie nadającym tempa biegowi wydarzeń, a nie jak to mają w zwyczaju młodzi pisarze przełomu wieków,aksjomatem wszystkiego. Co ciekawe,Goodkind nie tworzy sztuki dla sztuki, wszystkie jego dzieła (używam tego słowa z premedytacją) starają się przemycić wartości moralne, dać zaczątek do debaty nad sprawami ważkimi dla autora. Ten trend  charakterystyczny jest dla fantasy drugiej połowy XX wieku, co ma swoje poważne następstwa. Dzisiaj to literatura science fiction i fantasy są nośnikami idei i filozoficznej debaty. Zapomnijcie o Kafce! Zapomnijcie o Gombrowiczu ! W erze rewolucji informatycznej młody człowiek szuka informacji podanej w sposób przyjemny i przejrzysty, skończyła się era sugestii i wysublimowanej metafory które wciska się nam w szkole, niczym nie przymierzając czopek, twierdząc jednocześnie ze to konieczna męka. Na szczęście powoli w głowach reformatorów edukacji i polityków na zachodzie zaczyna się rozjaśniać, więc możemy mieć nadzieję że zastąpienie Homera twórcami bliższymi naszej kulturze i cywilizacji pozostaje tylko kwestią czasu.


czwartek, 9 października 2014

Śmiertelność.




Hitchens uzależnia. Może to banalne, ale bardzo prawdziwe. Nie będę chyba osamotniony jeśli powiem, że każde kolejne dzieło mistrza felietonu i satyry pochłaniam z zapartym tchem,z trzęsącymi się dłońmi i nabożnym podziwem dla człowieka, którego płodny umysł można przyrównywać jedynie do wielkich filozofów epoki oświecenia, do której nawiasem mówiąc Hitchens lubił nawiązywać. Wiele można by pisać o jego talentach, ja jednak ograniczę się do przedstawienia go jako skrzyżowania Daniela Passenta z Voltairem. Śmiertelność, książka o formule zbioru artykułów, notatek i przemyśleń Hitchensa jest kwintesencją jego pisarskiego i oratorskiego kunsztu, jego opus magnum, zwieńczeniem wieloletniego dorobku, syntezą jego umysłu przelaną na analogowy nośnik jakim jest papier. Jak zwykle, w charakterystyczny dla siebie sposób pisarz bez ogródek rozprawia się ze swoimi myślami, jak i oponentami których miał wielu. Sposób w jaki odnosi się do swojej choroby i wszystkich niedogodności z nią związanych,(chociaż niedogodność w tym wypadku to spory eufemizm), podkreśla jego niezłomną wolę i przekonanie o wyższości wyznawanych przez niego wartości, nad tymi do których próbowano go przekonać. Zagłębiając się w lekturę, można nieomal namacalnie odczuć pasję z jaką Hitchens rozprawia się z kolejnymi absurdami i nieścisłościami, proponowanymi przez rzesze jego intelektualnych przeciwników.

Jednak Śmiertelność nie jest tylko kolejnym stenogramem retorycznych potyczek autora, przede wszystkim jest to opowieść o umieraniu. Jest to opowieść o procesach myślowych towarzyszących człowiekowi na łożu śmierci, Hitchens zabiera czytelnika w ożywczą i pobudzającą podróż po zakamarkach swojego umysłu, często  krytykując po drodze to co tam zastał. W świecie raka, lub w Tumorowie jak zwykł nazywać tą krainę pisarz, nie ma miejsca na męstwo czy brawurę,jest za to rosnące poczucie beznadziei,nasilające się cierpienia  i nieskończony szereg upokorzeń, bo jak zauważa Hitchens "Nie mam ciała, lecz jestem ciałem". To krótkie,(bo tylko stu dwudziesto pięcio stronicowe) dzieło podszyte jest niezmiennym, ciętym humorem, trafnymi uwagami i ogromnym dystansem do siebie i świata. Śmiertelność jest obowiązkową pozycją w biblioteczce każdego szanującego się czytelnika, bez znaczenia czy jest jego krytykiem, czy apologetą.


Pejzaż Moralny-Sam Harris. Recenzja

Pejzaż Moralny, w jaki sposób nauka może określać wartości.

 Wydana w 2010 roku książka autorstwa Sama Harrisa, jest głębokim studium filozoficzno-socjologicznym, próbującym dowieść zasadności tezy amerykańskiego kognitywisty, jakoby nauka miała nie tylko instrumenty, ale i obowiązek zabierania głosu w debatach o moralności i etyce jako takiej.

Harris będący stosunkowo młodym pisarzem potrafi w niebywały wręcz sposób, stawiać precyzyjnie oszlifowane pytania,które stymulują umysł czytelnika do nie lada wysiłku. Proza Harrisa, pozbawiona jest wyszukanych składni  i zawiłych struktur myślowych cechujących dzieła współczesnych filozofów, co pozytywnie przekłada się na klarowność  i siłę idei którą proponuje nam autor. Jego niewątpliwy talent we wnikliwej analizie wątków i ich logicznych następstw, powoduje że czytelnik z każdą kolejną stroną, nabiera coraz większego apetytu, co przekłada się na jakość literackich doznań. Na uwagę zasługuje odwaga z jaką Amerykanin stawia tezę o konieczności i nieuchronności ingerencji racjonalizmu, lub jak kto woli empiryzmu naukowego w strefę emocji, do której przecież należy szeroko rozumiana moralność. Pomysł ten, szeroko krytykowany przez wybitne osobistości nauki takie jak Francis Collins, budzi kontrowersje zarówno na korytarzach prestiżowych uczelni jak i ambonach prowincjonalnych kościółków, co samo w sobie powinno być sporą zachętą dla złaknionych intelektualnej rozrywki na najwyższym poziomie.

Pomimo mojego zachwytu tą książką, w ramach  obiektywizmu(o ile takowy istnieje), muszę zauważyć kilka mankamentów które pomimo tego przepysznego intelektualnego posiłku, pozostawiają nas z uczuciem niesmaku w ustach. Myśli Harrisa niekiedy nie są tak spójne jak byśmy tego chcieli, w wielu miejscach książki pojawiają się logiczne luki, tak jakby pisarz musiał przerwać pracę w połowie, co zburzyło jego ciąg myślowy i zmusiło do sklecania naprędce  wysnutych wniosków. Wiele do życzenia pozostawia też sama formuła książki, która na swoich 398 stronach (z czego 100 zajmują przypisy i wyjaśnienia) ledwie powierzchownie dotyka tematów, na które można by poświęcić oddzielne, przestronniejsze publikacje. Żeby nie pozostawić was z dylematem dotyczącym kupna tej książki pożegnam was cytatem prof. Richarda Dawkinsa, zawartym na odwrocie książki.

"Bardzo długo sam naiwnie wierzyłem, że nauka nie ma nic do powiedzenia na temat moralności.Pejzaż Moralny wszystko zmienił."